No zakochałam się. W tych sznurkach, wiązaniach i splotach… Makrama to sztuka, którą chcę uzupełnić choć w części nasz dom. Ja jestem zauroczona tymi ściennymi, bo uważam, że nadają naprawdę piękny wyraz pustym powierzchniom, tworząc niesamowity klimat w pomieszczeniu, jednak jako kwietniki, inne elementy dekoracji wnętrz czy nawet jako części garderoby również będą zachwycać.
Z makramą poznawałyśmy się stopniowo. W wiszące kwietniki wykonane w technice makramy uzbroiłam się już dawno (podpatrzyłam na pewnym blogu z wnętrzarskimi inspiracjami) i to było moje pierwsze z nią spotkanie. Następny krok, to zakup – zupełnie z czapy, bo był piękny i wielce przeceniony – wiszącego fotela, również w ten sposób wykonanego. Kiedyś go Wam pokażę, choć jeszcze jak wiele rzeczy u nas, czeka grzecznie w pudełku na lepsze czasy, aby go zainstalować w salonie. Trochę jeszcze niestety sobie poczeka, bo to proces złożony, gdyż wymagany będzie najpierw zakup stołu do jadalni, dzięki czemu będziemy znali dokładnie idealny punkt zainstalowania fotela (względem domniemanego stołu, który w bliskiej odległości stał będzie). Ech, to skomplikowane…
Musicie wiedzieć, że punktem zwrotnym dla mnie jeśli chodzi o makramy był całkiem niespodziewanie ostatni grudniowy konkurs. Ale do tego jak, co i dlaczego, przejdę już za chwilkę. Wtedy obudził się we mnie istny zew na makramę ścienną, a musicie wiedzieć, że nie odpuszczam. Oczywiście przejrzałam masę zdjęć na Pintereście i Instagramie i już wtedy klamka zapadła – musiałam taką własną makramę mieć, no nie było innej opcji. Powyżej i poniżej kilka perełek z moich internetowych wędrówek.
A teraz wracając do meritum. Pamiętacie konkurs mikołajkowy? Dokładnie ten, gdzie na krótkie pytanie „jaki prezent, dla kogo i dlaczego wybrałabyś/wybrałbyś?” Miałam dla Was wtedy kilka fajnych nagród do wyboru. Jedną z faworytek do wygranej była Ania Krajewska – Krawiec ze swoją przezabawną odpowiedzią (tutaj możecie luknąć o co dokładnie chodziło). Ja należąc do wielu grup FB związanych z wystrojem wnętrz – już po zakończeniu konkursu – wiedziałam, że Anię z jednej z nich kojarzę, a dokładniej Jej twórczość, związaną z makramą. I tak po nitce do kłębka dotarłam do Niej. Uff, więc było to właśnie tak. Na marginesie, A. mówi, że często mogłabym powiedzieć pierwsze i ostatnie zdanie, no może jeszcze jedno ze środka i przekaz byłby ten sam. Albo nie zna się zwyczajnie, albo rzeczywiście jestem typową kobietą.
Chciałabym Wam przedstawić mega kreatywną dziewczynę, która jako Mokosz Dekoracje robi cuda! Historia Ani jest bardzo ciekawa, a to w jaki sposób opowiada o swojej pasji świadczy już o tym, że serio robi to prosto z serca! Posłuchajcie!
(ps. wszystkie zdjęcia użyte w dalszej części postu to dzieła Ani Krajewskiej – Krawiec)
Nazywam się Anna Krajewska-Krawiec i jestem kompletnie zaplątana. Od najmłodszych lat czułam pociąg do aranżacji wnętrz, przeglądając „Cztery Kąty” (bo tylko one wtedy były dostępne) i budując z kaset audio plany domów dla misiów, marzyłam o zostaniu architektem wnętrz (chociaż nie miałam pojęcia, że tak się ten zawód nazywa). Jako, że jestem z natury słowna i uparta, 20 lat później ukończyłam Akademię Sztuk Pięknych we Wrocławiu na wydziale Architektury Wnętrz i Wzornictwa. W międzyczasie udało mi się poznać cudnych ludzi i rękodzielników odtwarzających średniowiecze, zaczęłam jeździć na festiwale i poznawać różne dawne techniki oraz materiały. Zawładnęła mną wełna i średniowieczne tekstylia, barwienie roślinami i tworzenie pięknych i użytecznych rzeczy, działam na igle (tzw. naalbinding), przędłam, tkałam, farbowałam, szyłam. Po studiach trafiłam do korporacji gdzie projektowałam wnętrza dla klientów indywidualnych oraz deweloperów.
Pracowałam w zawodzie, więc w sumie było ok… Dość szybko jednak okazało się, że ciągnie mnie do rękodzieła, a w szczególności tkaniny artystycznej. Tak narodził się pomysł na otwarcie pracowni Mokosz dekoracje, która umożliwia mi tworzenie bez ograniczeń i wyrzutów sumienia.
Głównym założeniem Mokosz jest umożliwienie wynajmowania dekoracji makramowych na wszelkiego rodzaju wydarzenia: począwszy od tych dużych jak śluby i wesela, a skończywszy na tych mniejszych, urodzinach, przyjęciach, sesjach zdjęciowych. Pracuję z osobami indywidualnymi ale przede wszystkim z fotografami, dekoratorami, florystami.
Techniki makramy nauczyłam się tak samo jak każdej poprzedniej (dzianie na igle, barwienie, tkanie na bardku, szycie) sama. Mam w sobie coś takiego co mnie odrzuca od proszenia o pomoc czy chodzenia na kursy… Co, JA nie dam rady? Jedno jest pewne, takie podejście sprawia, że na początku ze zgryzoty nie śpię po nocach, ale potem kiedy moje wysiłki zostają docenione i wyróżnione, nie śpię z ekscytacji. Co generalnie mi nie służy, bo jestem z natury egzemplarzem potrzebującym 11 godzin snu…
Czyli jak widzicie Śpioch, ale jaki zdolny! Więc jak ulał Ania wpasowała się w tematykę bloga 🙂 Zachęcam Was do odwiedzania profilu FB Mokosz Dekoracje jak i strony internetowej. Ania to prawdziwa Artystka i jestem pewna, że spełni każde Wasze makramowe marzenie! Wystarczy kilka Waszych wskazówek co do tego, o czym marzycie, a Ania na pewno stworzy dla Was coś oryginalnego i unikalnego. Myślę, że jeszcze bardziej zachęcę Was do niezwłocznego składania zamówień jeśli powiem, że dla czytelników bloga wyspani.pl (na hasło WYSPANI10) możecie teraz uzyskać 10% rabatu na indywidualne zamówienie w Mokosz Dekoracje! Rabat ważny jest od dnia dzisiejszego przez trzy miesiące. Brawo My!
Ja oczywiście nie byłabym sobą gdybym nie zechciała mieć takiego cuda u siebie. Muszę Wam powiedzieć, że w życiu nie spodziewalibyście się jak szybko moja makrama została wykonana i wysłana. Mokosz Dekoracje Miszcz! 🙂 Moja makrama jeszcze szuka miejsca w naszym domu, dlatego zrobiłam fotki na kilku tłach i wciąż zastanawiam się gdzie powinna zagrzać miejsce na dłużej. Zdecyduję pewnie już wkrótce i na pewno pokażę Wam ją w jakiejś miłej dla oka aranżacji. Póki co, nie ma na co czekać – Ania to zdolna bestia, a rabat gorrrący!
Najnowsze komentarze