Mi wisi. Tzn. będzie wisiało w nowej sypialni, choć myślę, że nie tylko tam. Szczerze nie wiem jak to fachowo nazwać, ale drogą dedukcji doszłam, że to może być zawieszka do doniczki. Super gadżet, który doda wiele uroku każdemu wnętrzu. Chyba jak ostatnio wiele przedmiotów przeżywa swego rodzaju wielki come back w naszych domach.
Nie jestem fanką firanek, ciężkich zasłon i innych tego typu dekoracji okiennych. Lubię przestrzeń, a czuję że te zawieszki z doniczkami nie będą w nią ingerować. Będą raczej lekkim i delikatnym dodatkiem, który rzeczywiście może zmienić atmosferę pokoju. Odkryłam je przypadkowo w mojej biblii – Pinterst. Początkowo musiałam stoczyć dialog wewnętrzny czy to nie jest staroświeckie aby, ale zdjęcia szybko wybiły mi to z głowy.
Jak dla mnie szałowo wygląda w oknie, ale oczywiście na tle ściany też będzie git. Cenne jest to, że zawieszki nie są dużą inwestycją finansową, a w piękny sposób zmieniają widoki. Poza tym jeśli jesteście choć trochę uzdolnieni manualnie, to znajdziecie w sieci wiele poradników DIY w tym temacie. Ja jestem na szczęście ogarnięta na tym polu – na szczęście, bo mam aktualnie dużo zajęć praktycznych z moim Kluskiem i ciastoliną. Wyspecjalizowałam się w kaczce, lisie i marchewce. Jak żywe je lepię, no prawie. Z tym lisem jeszcze mam lekki problem, bo chodzą plotki po domu, że wygląda jak bóbr. Najgorzej jak to się ktoś nie zna na sztuce, tyle w temacie.
Generalnie ja uwielbiam kwiaty we wnętrzach, ale właśnie czasami ciężko mi było je wkomponować, żeby np. nie przytłoczyć parapetu więc czuję, że to będzie dla mnie strzał w dziesiątkę. W niedalekiej przyszłości zajmę się tematem i dowiem się specjalnie dla Was jakie kwiaty najlepiej nadają się do sypialni, so stay tuned.
Plecione zawieszki na doniczki dla tych bardziej leniwych, co to ani nawet kaczki i lisa z ciastoliny nie potrafią wyczarować, możecie sobie zakupić w salonach stacjonarnych Selene Materace, tuż obok innych artykułów dekoracyjnych.
Osobiście uważam, że będą one pasowały naprawdę do wielu stylów, które posiadacie w swoich domach i są taką świeżą ideą na dekorację, choć niektórym będą zawsze kojarzyły się specyficznie, czyt. staromodnie.
A na koniec coś poza tematem, ale muszę się Wam pochwalić. Sama nie wiem czy dobrze robię, ale niech będzie – wyzwanie przyjęte. Kupiłam dziś coś nowego na przyszłość, do nowego domu (i nie chcę słuchać, „że instlacje nie porobione, a ja zamawiam meble i to jeszcze w takim stanie”, bla bla). Trochę nawet w temat się wpisuje, bo też niby staromodne, a jednak nie. Teraz tylko napomknę, a jak już dopnę swego to się pochwalę i dam w osobnym poście. Kultowy, oryginalny fotel projektu Józefa Chierowskiego, rodem z PRL jedzie do mnie aż z Sanoka (znaleziony na antykach – mamooo, gdzie jest koniec internetu?). Wygląda tak jak na pierwszym zdjęciu a ja go odczaruję i będzie taki piękny jak na drugim. Zakład? Ja nie dam rady?!
Najnowsze komentarze