Dziś krótko. Od kiedy wczoraj odkryłam radio (o czym możecie przeczytać tutaj), jestem na bieżąco! Dziś podobno jest Międzynarodowy Dzień Kawy, więc delektujcie się!
Ja już od kilku miesięcy dla dobra Kluska jadę na zbożówce, ale dziś pozwolę sobie na odrobinę luksusu i zaparzę takiej pysznej świeżo zmielonej, aromatycznej kawy. Ale będzie święto, będziemy z A. celebrować. Do tego kawałek pachnącej cynamonem szarlotki i chyba odpłynę w tę jesień…
Od dawna wiadomo o pobudzających, orzeźwiających i przyśpieszających przemianę materii właściwościach kawy. Bo czy jest coś piękniejszego o poranku niż filiżanka ulubionej małej czarnej? Zwłaszcza polecam ją Śpiochom z permanentnymi porannymi problemami z zaadaptowaniem się do życia. Pomaga. Zwłaszcza gdy za oknem zimno, szaro i ponuro. A do pracy iść trzeba.
Nie będę Wam pisać skąd pochodzi kawa i kiedy dotarła do Polski, bo to nie lekcja historii. Ale o jednej ciekawostce, którą znalazłam, muszę Wam donieść. Otóż, najdroższa kawa na świecie to koszt 100 zł za filiżankę! Kawa Luwak (bo tak się nazywa) to kawa, której ziarna wydobywa się z odchodów indonezyjskiego łaskuna, który zjada tylko najlepsze owoce kawy. Częściowo nadtrawiona w żołądku zwierzęcia kawa traci gorzki smak i zyskuje lepszy aromat. Po umyciu, ziarna traktowane są tak samo jak inne gatunki (prażenie, mielenie). Smacznego!
A Wy jaką najbardziej lubicie? Delikatną Latte, mocną Espresso czy Waszym faworytem jest zwykła z mlekiem w ukochanym kubeczku z obtłuczonym uchem? Każda dobra kiedy mamy miłego towarzysza, z którym możemy ją wypić.
O jaki ładny wniosek na koniec.
Najnowsze komentarze