-„Boimy się”. Czego? Nieee ma czego, bo absolutnym hitem okazała się moja nowa kołdra puchowa, o której Wam dzisiaj opowiem. Może kogoś zainspiruję na te Święta. Już przecież tylko chwila została, a warto uzbroić siebie lub kogoś w warstwę ciepłego puchu, bo nigdy nie wiadomo kiedy zaskoczy nas zima (bo przecież przychodzi co roku, a i tak zaskakuje regularnie).
Jakoś tak nie czuję tych nadchodzących Świąt… Może to przez budowę i mnóstwo innych przyziemnych spraw. Może to przez to, że leniuchujemy z Kluskiem u babci i dziadka już tydzień i chyba wyłącza mi się tutaj tryb „pani domu”, bo wszystko mamy podane pod nos. Myślę jednak, że na ostatniej prostej przyśpieszymy i rzucę się w wir sprzątania, gotowania i pieczenia z „Last Christmas” w tle. To za sprawą taką, że na Wigilię postanowiliśmy dziadków zaprosić do nas. Klusek będzie miał pole do popisu, bo babć będzie miał dwie, dziadków dwóch i do kompletu jeszcze prababcię. Szaleństwo. Tryb rozpuszczanie dziecka level expert. Będziemy go przywracać do normalności przez tydzień.
Ja Wam chciałam o tych mega fajnych poduszkach i kołdrach puchowych pisać, ale najpierw jeszcze Wam powiem, że sam proces planowania czegokolwiek z dzieckiem pokroju mojego własnego, to trzeba być naprawdę naiwnym całkiem jak ja, żeby wierzyć, że MOŻNA. Bo ta wielka kołdra, te poduchy i jaśki zrobiły na mnie serio duże wrażenie, a i z tematyką na bloga pasowały jak nic innego, to pomyślałam „A trzaśniemy parę fotek. Wyciągniemy nawet profesjonalny sprzęt, co tylko leży i się kurzy (kupiony w chwili poczucia pasji do fotografii przez A. kilka lat temu), będziemy mieć te fajne rodzinne zdjęcia co je tak ochoczo oglądam na blogach parentingowych”. Mhm, i to by było na tyle. Klusek zaczął się tarzać z A. pod kołdrą, poduszki latały w powietrzu, jeden chichot, no generalnie moje plany idealnej sesji odeszły w zapomnienie. Nawet nie próbowałam walczyć. Pokornie złapałam za telefon i popstrykałam kilka zdjęć, co by nie wyszło, że nic a nic z tego nie będzie.
Reasumując jednak… Wiecie co? To był wbrew pozorom super wieczór z naprawdę wyborną zabawą! I tak myślę, że my może mamy te swoje temperamenty i ciężko u nas o zwykły spokój, ale to ma też swoje uroki.
Te moje puchowe cuda, to kołdra i poduszki Tree and Goose (zaglądajcie po nie tutaj). Wow, nikt Was nie przekona o ich jakości i komforcie, dopóki sami nie spróbujecie. No chyba, że ja 🙂 No więc, mnie urzekła ich lekkość i sprężystość, to chyba najbardziej. To, że puch jest najlepszym materiałem wypełniającym wiedziałam, ale nie wiedziałam dlaczego. Teraz już wiem i nie oddam. Dobrze, że kołdra jest duuuża – 200×220 cm, więc nikt u nas nie jest pokrzywdzony i nie trzeba o nią walczyć. Puch jest idealnym izolatorem cieplnym, dlatego tak dobrze się sprawdza. Pisałam Wam wśród atutów, które na mnie zrobiły największe wrażenie – o sprężystości. Okazało się, że to jeden z podstawowych parametrów przy ocenianiu jakości produktów z wypełnieniem puchowym. Wiadomo – im wyższa wartość, tym ocena produktu jest wyższa. Moim daję bardzo wysoką. Tkanina, z której uszyte są produkty też jest ekstra – oczywiście pomijając właściwości (50% oddychający Tencel, 50% bawełna), mnie urzekła kremowa barwa i delikatna lamówka. No tak już mam niestety fioła na temat szczegółów. Dodatkowym atutem są opakowania – bawełniane torby z rączkami. Dzięki nim i kołdra i poduszki świetnie sprawdzą się jako świąteczny (i nie tylko) prezent.
Produkty posiadają certyfikaty, potwierdzające ich najwyższą jakość. Puch nie ma żadnych zanieczyszczeń biologicznych, a pozyskiwany jest od polskich gąsek z wolnego wybiegu, co to sobie skubią trawkę bez stresu na Warmii i Podlasiu. Taki puch, powiem Wam, jest inteligentny, bo dostosowuje się do temperatury ciała, przez co ani nie szczękamy pod nim zębami ani nie pocimy się nadto. No i ta sprężystość… Ech, zapomnijcie o tych zbitych babcinych pierzynach – ciężkich, ciepłych i z piórami zbitymi w twardą masę. Tutaj pyk i puch wraca do swojej pozycji wyjściowej. Czary i magia.
Kołderka i poduchy są bezzapachowe, na pewno przypadną do gustu każdemu członkowi Waszej rodziny. U nas tak się stało stety i niestety. Klusek już coraz częściej gardzi swoim łóżeczkiem i ewakuuje się z niego do nas… Idzie zima, warto zrobić sobie taki prezent. To jest swego rodzaju inwestycja na lata, a przecież wiecie, że dobry sen to jeden z priorytetów szczęśliwego życia 🙂
Aaaj, poza tym, zafundujcie sobie trochę tej dziecięcej radości z moich zdjęć (tak, dokładnie, tych rozmazanych i mało profesjonalnych, ale za to pełnych miłości). A jakby coś, to piszcie do Mikołaja – a nóż widelec jest koneserem puchu odstresowanej, białej, polskiej gąski i nie pozwoli Wam marznąć tej zimy?
Najnowsze komentarze